Starter do Pendragona
2 posters
Forum erpegowe :: Erpegi :: Mainstream
Page 1 of 1
Starter do Pendragona
Przeglądam ten starter do Pendragona, bo mi się nie chce wnikliwie czytać. Mechanika: raczej zwykłe k20 poniżej atrybutu, okraszone zasadami potyczek turniejowych i wielkich emocji targających sercem rycerza. Pobieżnie patrząc — ot, może być, powinno w miarę sensownie działać na sesji i tyle. Komuś, kto w życiu zagrał w WH czy D&D raczej niczego nie urwie, ale też nie widzę za bardzo powodów, żeby załamywać nad nią ręce.
Przygoda jest okrutnie przegadana. Wiem, że to przygoda wprowadzająca i trzeba trochę przymknąć oko, bo laikom trzeba powyjaśniać to i owo, ale jednak indiasy przyzwyczaiły mnie do bardziej zwięzłego prezentowania informacji i tu mam takie „TAK, TAK WIEM, TAK, DO RZECZY”.
Premis jest... Kiczowaty w ciul. Rycerze Graala przybywają na pierwszy w historii turniej rycerski, którego zwycięzca zostanie królem Brytanii. Pierwsze co robią, to idą zwiedzać i znajdują miecz w kamieniu oraz rozpoznają w tłumie Merlina.
"Londinium to najpierwsze, największe i najsławniejsze miasto w Brytanii.„
Kto to kurła pisał.
Tabela spotkań losowych w Londynie to dramat.
Można wylosować takie hiciory jak:
- osrał cię ptak,
- psy poszarpały ci ubranie,
- ktoś wylewa na ciebie zawartość nocnika.
I inne. Większość jest negatywna, parę pozytywnych.
SPOTYKACIE DZIELNEGO GIERMKA IMIENIEM BULWA WASZA NAĆ ARTUR.
Potem zaczynają się walki turniejowe, które są, no cóż, walkami.
Ale walki zostają przerwane, bo Artur wyciągnął ch z d... znaczy się miecz z kamienia.
ROLPLEJOWA PORADA ROKU, cytuję "Zawieś na chwilę głos i spójrz na graczy".
Oczywiście uzurpator chce zgładzić Artura, więc trzeba mu skopać blachy.
Iii... To koniec przygody.
Przeglądając tę przygodę, miałem poczucie, że postacie graczy niby są tytułowane rycerzami i przybywają uczestniczyć w historycznym wydarzeniu, ale tak naprawdę znaczą bardzo niewiele i przez większość przygody robią rzeczy zupełnie nijak niewpływające na fabułę. Fabuła toczy się zupełnie obok, niezależnie od większości ich decyzji, a postacie graczy są przez większość czasu tylko jej świadkami. I wszystko jest strasznie bombastyczne, aż do przerysowania. Wydaje mi się, że to nie jest do końca zamierzone i po prostu przygoda jest trochę kiepawo napisana. Jakby ktoś pomyślał „musimy porwać graczy tą przygodą, rzucimy w nich wszystkim — ARTUR, MIECZ W KAMIENIU, MERLIN, TURNIEJ RYCERSKI” — i to jest aż za dużo. Aż zgrzyta w zębach. Sprawia wrażenie nachalnego fanserwisu z fanfików nastolatek. Osobiście wolałbym coś mniej bombastycznego. Zwłaszcza że to wszystko dziele się obok postaci i nie ma się na to większego wpływu.
Czuję się mocno nieporwany tym starterem. O ile jeszcze zasady wydają się takie eh okej, można grać, o tyle przygoda jest szyta nićmi grubymi jak liny okrętowe, liniowa jak cholera i kompletnie by mi się nie chciało takiego czegoś prowadzić. No i język jest, może nie tragiczny (da się wszystko zrozumieć bez problemu), ale trochę taki se. Mam wrażenie, że to jest napisane miejscami trochę drętwo, a miejscami trochę infantylnie i strasznie dziwnie mi się to (nawet pobieżnie) czytało. Po grze o tromtradanckich rymcymcymcerzarch tamdadejających z Bogurodzicą na ustach spodziewałbym się języka trochę poważniejszego i bardziej nie wiem, podniosłego? A tutaj nie potrafiłem pozbyć się wrażenia, że to autorska przygoda do naszego poczciwego Młotusia, w której jakieś ciury obozowe i zbieracze kupy zaplątali się do Bretanii w poszukiwaniu goblina Boblina, który jest im winien forsę.
Nie wiem, kurde. Nie porwało mnie to. Pewnie nie jestem targetem.
Przygoda jest okrutnie przegadana. Wiem, że to przygoda wprowadzająca i trzeba trochę przymknąć oko, bo laikom trzeba powyjaśniać to i owo, ale jednak indiasy przyzwyczaiły mnie do bardziej zwięzłego prezentowania informacji i tu mam takie „TAK, TAK WIEM, TAK, DO RZECZY”.
Premis jest... Kiczowaty w ciul. Rycerze Graala przybywają na pierwszy w historii turniej rycerski, którego zwycięzca zostanie królem Brytanii. Pierwsze co robią, to idą zwiedzać i znajdują miecz w kamieniu oraz rozpoznają w tłumie Merlina.
"Londinium to najpierwsze, największe i najsławniejsze miasto w Brytanii.„
Kto to kurła pisał.
Tabela spotkań losowych w Londynie to dramat.
Można wylosować takie hiciory jak:
- osrał cię ptak,
- psy poszarpały ci ubranie,
- ktoś wylewa na ciebie zawartość nocnika.
I inne. Większość jest negatywna, parę pozytywnych.
SPOTYKACIE DZIELNEGO GIERMKA IMIENIEM BULWA WASZA NAĆ ARTUR.
Potem zaczynają się walki turniejowe, które są, no cóż, walkami.
Ale walki zostają przerwane, bo Artur wyciągnął ch z d... znaczy się miecz z kamienia.
ROLPLEJOWA PORADA ROKU, cytuję "Zawieś na chwilę głos i spójrz na graczy".
Oczywiście uzurpator chce zgładzić Artura, więc trzeba mu skopać blachy.
Iii... To koniec przygody.
Przeglądając tę przygodę, miałem poczucie, że postacie graczy niby są tytułowane rycerzami i przybywają uczestniczyć w historycznym wydarzeniu, ale tak naprawdę znaczą bardzo niewiele i przez większość przygody robią rzeczy zupełnie nijak niewpływające na fabułę. Fabuła toczy się zupełnie obok, niezależnie od większości ich decyzji, a postacie graczy są przez większość czasu tylko jej świadkami. I wszystko jest strasznie bombastyczne, aż do przerysowania. Wydaje mi się, że to nie jest do końca zamierzone i po prostu przygoda jest trochę kiepawo napisana. Jakby ktoś pomyślał „musimy porwać graczy tą przygodą, rzucimy w nich wszystkim — ARTUR, MIECZ W KAMIENIU, MERLIN, TURNIEJ RYCERSKI” — i to jest aż za dużo. Aż zgrzyta w zębach. Sprawia wrażenie nachalnego fanserwisu z fanfików nastolatek. Osobiście wolałbym coś mniej bombastycznego. Zwłaszcza że to wszystko dziele się obok postaci i nie ma się na to większego wpływu.
Czuję się mocno nieporwany tym starterem. O ile jeszcze zasady wydają się takie eh okej, można grać, o tyle przygoda jest szyta nićmi grubymi jak liny okrętowe, liniowa jak cholera i kompletnie by mi się nie chciało takiego czegoś prowadzić. No i język jest, może nie tragiczny (da się wszystko zrozumieć bez problemu), ale trochę taki se. Mam wrażenie, że to jest napisane miejscami trochę drętwo, a miejscami trochę infantylnie i strasznie dziwnie mi się to (nawet pobieżnie) czytało. Po grze o tromtradanckich rymcymcymcerzarch tamdadejających z Bogurodzicą na ustach spodziewałbym się języka trochę poważniejszego i bardziej nie wiem, podniosłego? A tutaj nie potrafiłem pozbyć się wrażenia, że to autorska przygoda do naszego poczciwego Młotusia, w której jakieś ciury obozowe i zbieracze kupy zaplątali się do Bretanii w poszukiwaniu goblina Boblina, który jest im winien forsę.
Nie wiem, kurde. Nie porwało mnie to. Pewnie nie jestem targetem.
Re: Starter do Pendragona
Koszmar jakiś. Amerykański larp z wymieszaniem aliexperssowej kategorii "mediaval".
Wybierz tę postać, jeśli: chcesz mówić głośno i nosić duży topór! no ludzie kochani
Wybierz tę postać, jeśli: chcesz mówić głośno i nosić duży topór! no ludzie kochani
Zennon- Level 10
- Posts : 58
Join date : 2023-11-01
Skavenloft and gadamzaduzo like this post
Re: Starter do Pendragona
Nie mam pojęcia, jak będzie się prezentował podręcznik w pełnej wersji - niemal na pewno będzie tam więcej zasad (co może grze zarówno pomóc, jak i zaszkodzić), możliwe, że będzie inna przygoda, niż w starterze. Ale patrząc na sam starter - on zwyczajnie się niczym nie broni. Nie ma tam nic, co by można było wskazać i powiedzieć: o, to jest to, dla tego warto kupić ten podręcznik. A są rzeczy, które zniechęcają. Także jak byłem obojętny przed starterem, tak czuję się zniechęcony po nim.
Zennon likes this post
Forum erpegowe :: Erpegi :: Mainstream
Page 1 of 1
Permissions in this forum:
You cannot reply to topics in this forum
|
|